sobota, 3 stycznia 2015

mistyka

W moim domu pączków się nie robiło. Podobno Mama raz spróbowała i dżem Jej wyciekł, zasmrodziła się cała chaupa, pączki zjadły kury i biedny Tata(tuż po ślubie).
Mama się zraziła, pączków nie robiła.

Pączki robiła Babcia. Najleeeepsze i to nie tylko na tłusty czwartek, ale kiedy się zachciało. Np. Ja za każdym razem jak wracałam z kolonii prosiłam o zupę jarzynową(z zielonym groszkiem), placki ziemniaczane i pączki właśnie. Babcia zawsze robiła.

Ostatni raz zrobiła, jak z Siostrą i z Mamą wracałyśmy z pielgrzymki do Radomyśla. Babcia umarła i nie miał kto pączków zrobić. Mama stanowczo odmawiała. A takie domowe pączki, to nieporównywalnie lepsze od kupnych... 

Dziś pomimo zmęczenia, ciasto zagniotłam... dawno nie piekłam nic z taką radością.

Ciasto na pączki jest jedną z najwspanialszych rzeczy jakie znam, mieszanina zapachu wanilii, masła, świeżych jaj, spirytusu(żeby pączki nie piły tłuszczu), wysiłek włożony w zagniecienie ciasta.

I ta radość, że rośnie, pęcznieje, wypływa, syczy.

I odwieczny gest wykrawania pączków, jak u babci i pewnie jeszcze wcześniej. Mistyczne. 






Lubię piec, wszystko, ale ciasto na pączki jest wyjątkowe. Zarezerwowane dla rodziny, najbliższych.... pachnące... świeże.
Mniam!!



Nadal jestem zła, zgorzkniała... wredna, wiecznie wkurzona(hadra z pracy i nie tylko), ale robienie pączków wycisza i uspokaja. Na chwilę świat wraca na swój stary dobry tor. 



A wiecie po czym poznać, że się starzeję? Jak dzieckiem byłam, mogłam zjeść 11 pączków dla domowników przeznaczonych(zostawiałam trzy :P ) i jeszcze u Babci, a teraz - zjadłam trzy i czuję, że zaraz umrę. Starość...

1 komentarz:

  1. ja zjem dwa i umieram, dziś zjadłam 2 małe ciasteczka cinnabon i czuję się jak wielka buła :)

    OdpowiedzUsuń