wtorek, 4 kwietnia 2017

szewski dzień




Tenis nie szedł, senny dzien. Może koniec z oszukiwaniem samej siebie, że coś zrobię, tylko zrobię gorącą czekoladę i otworzę książkę.

środa, 8 lutego 2017

nowoczesność, która kradnie radość

Powinnam pracować, więc wzięło mnie na przemyślenia. Praca nie ucieknie, a myśli już tak.


Rozmawiam z przyjaciółką przez telefon. Telefon musiałam podładować więc wiszę na kablu i przypomniałam sobie czas, gdy komórki były pieśnią przyszłości a minuty kosztowały dużo monet i trzeba było reglamentować czas ze słuchawką. Gdy nie dzwoniło się i nie zaczynało pytania od Gdzie jesteś, bo gdzie miał być jak dzwoniło się na domowy. Telefon był do ważnych spraw i dzwoniło się w konkretnej sprawie, a nie żeby zabić czas. Pamiętam, jak za długie pogaduszki z koleżanką dostawało się burę.

Pamiętam też czas bez telefonu, mieliśmy we wsi taki na żetony i dzwoniło się na kilka minut. Po żółtej, wielkiej suszarce nie został ślad. A i telefonów na kartę już prawie nie ma. Pamiętam, jak na kolonię jechało się z kartą magnetyczną i na dwa tygodnie faktycznie się wyjeżdżało, nie było kontaktu. Za to te kilka minut to było COŚ, prawdziwa radość rozmowy. To dzwonienie do Mamy do pracy i czekanie aż Ją zawołają. A te próby oszukania karty i malowanie lakierem paska. Ha! To były czasy. Pamiętam, jak brat raz jechał kilka kilometrów, do sąsiedniej wsi, wygadał dwie karty pytając czy na pewno dobrze mi i nikt mi nie dokucza. A te obrazki na kartach, ptaki, miasta, zbierane...

Gadając przez ten telefon wzrok mój spoczął na kartce urodzinowej od Bratowej i Brata, kiedyś pamięć o urodzinach była szczera. Nie dostawało się życzeń tak hurtowo jak teraz, ale pamiętali ci, dla których byliśmy ważni, którzy chcieli pamiętać.

Więc tak jojczę...