poniedziałek, 17 lutego 2014

dziwny poniedziałek

Dziś Światowy Dzień Kota, Mela więc jedzie po bandzie i albo śpi, albo chodzi i miauczy. Najukochańszy futrzak.

I obecność tego futrzanego diabła to jedyny plus


Mój cenzor i pomocnik :)


Teraz siedzę i wprowadzam ankiety na zajęcia. A raczej siedzę i zahipnotyzowana wpatruję się w rosnące ciasto na drożdżowe bułeczki. Do herbaty. Parzy się właśnie.

Wysłałam dziś grafik moich studiów do mojej pracy, żeby nie było sytuacji jak w ubiegłym semestrze, że nagle trzeba mi szukać zastępstwa na cały dzień. Dostałam grafik zjazdów w pracy, oczywiście wszystko się pokrywa. Może ze trzy zjazdy nie nakładają się na Lublin. Pewnie z tego powodu dostanę mniej godzin i będzie bida okrutna. 
Naprawdę kocha, uwielbiam moją pracę, ale gdybym zarabiała CIUT więcej to bym się nie obraziła.
Skarbówka też nie chce mi oddać pieniędzy.

Przygnębia mnie ten poniedziałek, no kurczę!
Bylebym się uwinęła dziś z ankietami. Raczej nie do drużynowych skoków, ale po prostu do dziś.
Od wczoraj jestem taka osowiała, ale jak mogę być inna skoro Poirot umarł. Tak, wczoraj o tym przeczytałam.

Stopniał śnieg, niby jest ładnie ciepło, ale ta brudna trawa, błoto po kolana, działają na mnie depresyjnie.
I jeszcze z Bujaczkiem postanowiłyśmy nie kupować książek do końca lutego. I nie mam jak humoru sobie poprawić.
Wezmę się za robotę, bo samo się nie zrobi.
A od początku marca - praca a ja nie mam NIC w  tym kierunku zrobionego. Inna sprawa, że nie wiem czy mi coś nowego dojdzie, a jeśli, to co. Jutro skoczę do pracy, to może się dowiem.
Na tym weekendzie Lublin... nadrabiam więc książki z szaloną prędkością, póki mogę... Gwałtowny wdech, przed skokiem do wody. 
Świetne te książki czytam, smakuję Cycerona, Bronte, Christie, oglądam ekranizację przygód Poirota. Piekę, myślę nad dysertacją, rzadko, ale jednak. Nadal śpię spokojnie i długo :D padam jak kłoda, jeśli mam być szczera. 

Myślę o tym jakie mam szczęście. do ludzi, życia, pracy, miejsca. Nie oszukujmy się, do ludzi miewam też pecha. Trafiają mi się albo fantastyczne jednostki, albo tak prymitywne, że zęby mnie bolą od zagryzania. 

Ot... a może innym razem.

Za to w miłości jakie mam szczęście. Szok w trampkach, tak się kiedyś mówiło.


Wracam do tych ankiet, herbata mi już naciągnęła chyba :)) I kota muszę pomiziać :D 

wtorek, 11 lutego 2014

jakoś leci

Wiem, że czas płynie. Dopiero rozliczałam pita za 2012 a dziś odebrałam i rozliczyłam się za 2013, co uświadomiło mi wyraźnie jaki mam bałagan, nie tyle w głowie, co w pokoju. Ponieważ pełnię funkcję nadwornego archiwisty przechowuję u siebie wszelkiej maści umowy, rachunki itp. Pilnuję by wszystko było w jednej teczce. A co dopiero pit. Drukuję zawsze potwierdzenie i pita i trzymam w teczce. I dziś, gdy wróciłam z pracy z kwitkiem do rozliczenia, zaczęłam szukać ubiegłorocznego, bo mi był potrzebny do weryfikacji przy składaniu e-deklaracji. I co? Pokój cały przeszukałam. I umarł w butach nie ma. Na dodatek lapka na którym miałam kopię oddałam Najsympatyczniejszemu Panu Informatykowi. Więc szybko telefon czy już mi sformatował... tak. Miałam widmo kontroli i dantejskich scen, na szczęście znalazłam inny kwitek i mogłam się rozliczyć(uwielbiam rozliczanie pitów, moja Rodzina zaś widząc, że sama już złożyłam ich kilka i nie siedzę jak Al Capone, obarcza mnie tą rozrywką). Reasumując - muszę posprzątać w pokoju. A Pity, które się nie przedawniły wniosłam w pewne miejsce, na pewno ich tam nie zgubię.

Moje Dziecko trafiło do szpitala. Martwię się, pamiętam jak ja prawie umarłam i jak szpital nic mi nie pomógł. Dodatkowo Tata, jako jedyny chodzi na regularne badania i dwóch lekarzy ma dwa odrębne spojrzenia na jego wyniki. SKrajnie odmienne. Nie mogę Taty ścigać po lekarzach, bo ja sama puszczam koło uszu kolejny opiernicz lekarki, że znowu mam anemię i zamiast coś zrobić, ograniczam się do zjedzenia ze czterech buraków i łyknięcia tabletek z żelazem. Oczywiście gdy ktoś mi je już wykupi, bo ja nie uważam że są mi potrzebne. Mam milion powodów na wyjaśnienie, sesja, stres, studia, praca... Chyba jutro pójdę po skierowanie na głupią morfologię.

Kochając kogoś, żyjemy w permanentnym strachu. Strach o siebie, o jutro można zepchnąć w kąt, nie da się zracjonalizować i odsunąć na boczny tor lęku o istotę tak sercu drogą...

wtorek, 4 lutego 2014

styczeń styczeń i po styczniu

Dopiero mieliśmy świetną wymówkę, że Nowy Rok i problem z poświątecznym powrotem do rzeczywistości.
Teraz już nikt nie nazywa 2014 nowym rokiem, to po prostu TERAZ.
TERAZ zaczęło się bardzo dobrze, były upadki, były perturbacje związane z KOŃCEM, ale mam prawo oczekiwać, że ten rok będzie bogaty w dobro, w wyzwania, w dobre emocje.


Oddycham pełną piersią, białym powietrzem, dookoła mnie biel, nade mną rozgwieżdżone niebo i serpowaty, czerwonawy księżyc.