piątek, 31 stycznia 2014

37. Tak mi...

Tak mi dziwnie, gdy robię sobie chwilę przerwy ogarnia mnie przejmująco dziwne uczucie.

Dookoła mnie piętrzą się prace do sprawdzenia, wzrok napotyka kadry filmu, który znam, a który oglądam by milej upływała praca.

Zamknęłam rozdział, muszę być konsekwentna. To dziwne, bo ani On nie wiedział, że rozdział z nim był otwarty, ani tym bardziej, że ja go zamknęłam.
O ironio nie pamiętam chwili otwierania rozdziału, stało się, tak niespodziewanie i nagle.
Za to zamykałam go wiele razy.
Czy tym razem ostatecznie?
Oby! Takie to wszystko było, jest męczące.

I tylko Mela dyscyplinuje mnie i twardym spojrzeniem sprawdza czy pracuję, czy znowu myślę o tym, o czym nie powinnam.
Na dodatek czerwony długopis mi się skończył. Jak tu pracować, no jak ;)
Dobrze, że mam potężny zapas filmów, to przynajmniej poczytam te prace
Piękna jest na tym zdjęciu. To znaczy Ona jest piękna w każdym swoim wdzięcznym ruchu.
Ma już tyle lat, staruszka moja. Najwierniejszy, chociaż kapryśny towarzysz :)

poniedziałek, 20 stycznia 2014

zapiski zdechlaka

~*~
leżąc wzrokiem omiatam książki na regale, uświadamiam sobie, że życia mi nie starczy, aby przeczytać to co chcę. Oczywiście niektóre książki nie będą warte czasu, który na nie poświęcę. Tak jak ze wszystkim w życiu, z jednej strony czasami chciałoby się wiedzieć, których przedsięwzięć nie rozpoczynać, których znajomości nie pielęgnować, ale przecież każda sekunda nas czegoś uczy, porażki i pozornie zmarnowane chwile też.


~*~
W ubiegłym tygodniu usłyszałam niewybredny komentarz o mojej inteligencji. Nigdy nie miałam się za Einsteina, wszak usłyszałam też ongiś, że wybitna na pewno nie jestem. Ale i tak, ciągle mi smutno i przykro. Nawet zakup "Pyłu z landrynek" nie pomógł. Jak przyjdą kolejne książki zobaczę czy one poprawią mi humor. Ehhh tak to jest ufać ludziom, ale patrz poprzedni akapit

~*~
Rodzinna choroba przeniosła się na mnie.  Jako jedyna poszłam do internisty. Dostałam antybiotyk i w piątek mogłam iść dawać zaliczenie, a w sobotę i w niedzielę mogłam przepracować cały dzień ucząc z zapałem i radością. Boję się co będzie jak nie przedłużą mi umowy. A ja tak to lubię... Lubię ludzi z pracy, nasze przerwy, żarty i wygłupy. Nie jesteśmy w jednym wieku, ale bawimy się jak dzieciaki niekiedy. Oczywiście później każde idzie do swoich klas, ale przerwy są nasze. Przydałoby się to spisywać... z drugiej strony jest tyle żartów sytuacyjnych, że postronni nie załapią. Zresztą... na lekcjach też jest świetnie. Ostatnio, nie wiem jakim cudem od rozważań nad prawem konstytucyjnym doszliśmy do rozmowy o burdelu w Auschwitz. Nie pytajcie mnie jak.

~*~
Dalej nie ma śniegu. Teraz pada marznąca mżawka. Tacie dziś zamarzł samochód. Biedna Żabusia, cały dzień biegał i próbował ją rozmrażać. Nie pytajcie mnie jak - wolę nie wiedzieć. Zresztą mojej połowy raczej nie ruszał. Tęsknię za śniegiem, za kojącą bielą, za skrzypiącym pod butami śniegiem. W czwartek jednak chyba pojadę do Lublina, a tam podobno biało. Mam nadzieję, że pobawię się ze śniegiem. Wyciągnę M. w czwartek na śnieg i odmłodzimy się o dwie dekady. Mam nadzieję, że odmrozi się auto do czwartku bo Tatuś zawiózłby mnie na pociąg, chyba, że z wiochy pojadę. Tem bardziej miło będzie gdy ta szklanka zniknie. Bo do pociągu mam kawałek a świat jest jakby szkliwem przykryty. Mimo wszystko jest w tym piękno.

~*~
czytam, oglądam i słucham(obecnie ballady Okudżawy <3) i dołuję się tym jaka to głupia jestem(dlaczego ja nie nauczyłam się lekceważyć tego co mówia inni). Bezpiecznie mi w swoim azylu.

środa, 8 stycznia 2014

Lublin, Lublin

Ponieważ wychowałam się z tej strony Sanu, a nie z innej, to zakorzeniło się we mnie przekonanie, że na wschód od Sanu nie ma nic. Serio - za każdym razem jak przejeżdżam przez most kolejowy mam wrażenie, że jadę w nicość. Jak w tej scenie w III części PoTC, ten wielki wodospad.

Jednak coraz bardziej jednak przywiązuję się do Lublina, tęsknię za nim. Dziś pojechałam po trzech tygodniach przerwy i tak mi się ciepło zrobiło na sercu. Chociaż to miasto, nie widać gwiazd, wszyscy są obcy. To nie moja wiocha. Ale też sympatyczne miasto.
Może i bym rozważała przeprowadzkę, ale... powoli moje plany osobiste kierują mnie w inne miejsce.


Dziś wracając widziałam piękny, przepiękny zachód Słońca. Nie wiem jak to się dzieje, ale ile razy bym tego zachodu nie widziała, zawsze mnie to zachwyca. Wschód też dziś był piękny, ale zachód zaparł mi dech w piersiach.

Ogólnie prawie zupełnie jestem zadowolona.
Jutro praca, przed którą może uda mi się skoczyć na basen, później chałtura, w piątek praca, później znowu chałtura i jeszcze wizyta duszpasterska. Sobota, wypadałoby skoczyć do Lublina na wykład, ale jeszcze nie wiem, bo wykład trwa półtorej godziny, a ja w pociągu spędzę cztery. Później muszę się przygotować do pracy, żeby  na całą niedzielę mieć co mówić...

Mam co robić. Na dodatek przywiozłam świetne książki. Jedną czytam i jestem JUŻ zachwycona.

Jestem taka szczęśliwa, prawie absolutnie!!

niedziela, 5 stycznia 2014

nenufarze kanaliowisko

Jakiś dół mnie opanował. Ano noworoczna tradycja.

Dziś uświadomiłam sobie jak mną orzą w pracy, co jest wyłącznie moją winą bo się daję. Pół roku temu była już taka sytuacja a ja nie zaprotestowałam, no nic. Mam pół roku na naukę asertywności.

Nowy Rok, jak na razie jest leniwy, rodzinny, ciepły, wcale nie zimowy. Gdyby nie filmy w zimowej tematyce zapomniałabym jak wygląda śnieg. Tęsknię za białą kołderką śniegu.



Czytam Pascala i uderza mnie jego sceptycyzm i pesymizm bijący z jego myśli. Aczkolwiek łapię się na tym, że uważam się za tak samo czarnowidzącą.

Czytam również "Noce i dnie" rok muszę rozpocząć jakąś książkową powtórką, jakbym w ten sposób musiała podkreślić ciągłość moich lektur. Jak czytam początek tej książki ogarnia mnie błogość. Jakbym wróciła do domu. I czytam o tej kanalii Tolibowskim Józefie, abstrahując od tego czy uważam Barbarę i Bogumiła za stworzonych dla siebie, to co wywinął Tolibowski uważam za karygodne. Na pewno jak pójdę w zaświaty zapytam go co sobie myślał.  Facet tak przewrotny i fałszywy jak Azja Tuhajbejowicz...

Jeszcze czytam biografię Sióstr Bronte, akcja pośród wrzosowisk, trzy siostry błądzące po bezdrożach wyobraźni, niepewność jutra, codzienne perturbacje.


Boże ja się zdołuję literaturą i filmami. Wybrałam do powtórki niewłaściwą książkę. Trzeba było chwycić za Don Camillo.