niedziela, 5 stycznia 2014

nenufarze kanaliowisko

Jakiś dół mnie opanował. Ano noworoczna tradycja.

Dziś uświadomiłam sobie jak mną orzą w pracy, co jest wyłącznie moją winą bo się daję. Pół roku temu była już taka sytuacja a ja nie zaprotestowałam, no nic. Mam pół roku na naukę asertywności.

Nowy Rok, jak na razie jest leniwy, rodzinny, ciepły, wcale nie zimowy. Gdyby nie filmy w zimowej tematyce zapomniałabym jak wygląda śnieg. Tęsknię za białą kołderką śniegu.



Czytam Pascala i uderza mnie jego sceptycyzm i pesymizm bijący z jego myśli. Aczkolwiek łapię się na tym, że uważam się za tak samo czarnowidzącą.

Czytam również "Noce i dnie" rok muszę rozpocząć jakąś książkową powtórką, jakbym w ten sposób musiała podkreślić ciągłość moich lektur. Jak czytam początek tej książki ogarnia mnie błogość. Jakbym wróciła do domu. I czytam o tej kanalii Tolibowskim Józefie, abstrahując od tego czy uważam Barbarę i Bogumiła za stworzonych dla siebie, to co wywinął Tolibowski uważam za karygodne. Na pewno jak pójdę w zaświaty zapytam go co sobie myślał.  Facet tak przewrotny i fałszywy jak Azja Tuhajbejowicz...

Jeszcze czytam biografię Sióstr Bronte, akcja pośród wrzosowisk, trzy siostry błądzące po bezdrożach wyobraźni, niepewność jutra, codzienne perturbacje.


Boże ja się zdołuję literaturą i filmami. Wybrałam do powtórki niewłaściwą książkę. Trzeba było chwycić za Don Camillo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz