poniedziałek, 20 stycznia 2014

zapiski zdechlaka

~*~
leżąc wzrokiem omiatam książki na regale, uświadamiam sobie, że życia mi nie starczy, aby przeczytać to co chcę. Oczywiście niektóre książki nie będą warte czasu, który na nie poświęcę. Tak jak ze wszystkim w życiu, z jednej strony czasami chciałoby się wiedzieć, których przedsięwzięć nie rozpoczynać, których znajomości nie pielęgnować, ale przecież każda sekunda nas czegoś uczy, porażki i pozornie zmarnowane chwile też.


~*~
W ubiegłym tygodniu usłyszałam niewybredny komentarz o mojej inteligencji. Nigdy nie miałam się za Einsteina, wszak usłyszałam też ongiś, że wybitna na pewno nie jestem. Ale i tak, ciągle mi smutno i przykro. Nawet zakup "Pyłu z landrynek" nie pomógł. Jak przyjdą kolejne książki zobaczę czy one poprawią mi humor. Ehhh tak to jest ufać ludziom, ale patrz poprzedni akapit

~*~
Rodzinna choroba przeniosła się na mnie.  Jako jedyna poszłam do internisty. Dostałam antybiotyk i w piątek mogłam iść dawać zaliczenie, a w sobotę i w niedzielę mogłam przepracować cały dzień ucząc z zapałem i radością. Boję się co będzie jak nie przedłużą mi umowy. A ja tak to lubię... Lubię ludzi z pracy, nasze przerwy, żarty i wygłupy. Nie jesteśmy w jednym wieku, ale bawimy się jak dzieciaki niekiedy. Oczywiście później każde idzie do swoich klas, ale przerwy są nasze. Przydałoby się to spisywać... z drugiej strony jest tyle żartów sytuacyjnych, że postronni nie załapią. Zresztą... na lekcjach też jest świetnie. Ostatnio, nie wiem jakim cudem od rozważań nad prawem konstytucyjnym doszliśmy do rozmowy o burdelu w Auschwitz. Nie pytajcie mnie jak.

~*~
Dalej nie ma śniegu. Teraz pada marznąca mżawka. Tacie dziś zamarzł samochód. Biedna Żabusia, cały dzień biegał i próbował ją rozmrażać. Nie pytajcie mnie jak - wolę nie wiedzieć. Zresztą mojej połowy raczej nie ruszał. Tęsknię za śniegiem, za kojącą bielą, za skrzypiącym pod butami śniegiem. W czwartek jednak chyba pojadę do Lublina, a tam podobno biało. Mam nadzieję, że pobawię się ze śniegiem. Wyciągnę M. w czwartek na śnieg i odmłodzimy się o dwie dekady. Mam nadzieję, że odmrozi się auto do czwartku bo Tatuś zawiózłby mnie na pociąg, chyba, że z wiochy pojadę. Tem bardziej miło będzie gdy ta szklanka zniknie. Bo do pociągu mam kawałek a świat jest jakby szkliwem przykryty. Mimo wszystko jest w tym piękno.

~*~
czytam, oglądam i słucham(obecnie ballady Okudżawy <3) i dołuję się tym jaka to głupia jestem(dlaczego ja nie nauczyłam się lekceważyć tego co mówia inni). Bezpiecznie mi w swoim azylu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz