piątek, 27 czerwca 2014

56 signum

Skąd ja w zamierzchłych czasach bez FB i internetu czerpałam wiedzę o ocenach dzieci/wnuków/sąsiadów/kuzynów krewnych i znajomych moich znajomych. I co najważniejsze... jak mogłam bez tych informacji żyć.

Szympansiątko zakończyło edukację w szkole, którą przed nią ukończyła cała rodzina po kądzieli. Szympansiątko przerażone perspektywą złych wyników z testu, decyzją OKE zostało uspokojone, żaden egzamin nie przyniósł hańbiącego wyniku powyżej 50%, albowiem przekroczenie owej połówki jest jakowąś degrengoladą, co wywnioskowałam po dumnym tonie Szympansiątka, które tak nisko nie upadło.

Szympansiątko ma również powalającą średnią. Ale przecież ZDAŁO i może przyjmą je do wymarzonej klasy szkoły.

A ja się martwię, że jutro mnie wyrzucą ze studiów. III stopnia, ale zawsze. Znikąd mnie nigdy nie wyrzucono. Może moja kariera naukowa była zwykle uzależniona od moich aktualnych marzeń/ambicji i planów, ale za takie oceny jak ma Szympansiątko, Pani Matka Kaśka by zabiła. Pamiętam jedyną wojnę o ocenę. Pierwsza gimnazjum, gdy Kasiuczka porwała gimnazjalna dorosłość i życie towarzyskie oraz wszystkie zajęcia pozaszkolne w PIPIDÓWCE. Miałam trzy z WOSu a w domu rzeź.  Pani Matka nie darła się tak nawet gdy w połowie października w I klasie LO miał Kasiek trzy gołe kosy z fizyki. Ale trója z WOSu dla Pani Matki była oznaką debilizmu/szczytu lenistwa/olewactwa/bumelanctwa oraz potencjalnym powodem wybuchu trzeciej wojny światowej. W trosce o pokój Kasiek poprawił ocenę i nigdy się nie zhańbił oceną dostateczną z przedmiotów humanistycznych. Bowiem dostał zakaz.


2 komentarze:

  1. Kasiek ja jakaś opóżniona jestem, dopiero odkryłam tego Twojego drugiego bloga. Kapitalne teksty, będę zaglądać.

    OdpowiedzUsuń