sobota, 28 grudnia 2013

Chwila na relaks

Uzależniłam się. Znowu!
Tym razem od parzonej herbaty Earl Grey z ociupiną cytryny. Nie muszę pić litrów kawy, wystarczy mi kubeczek bursztynowego naparu i już.
Po smakowych herbatach przyszła pora na klasykę. Nie łudzę się, tak jak inne i ta mi się znudzi i wyruszę na łów za czymś nowym. Lub w końcu zaopatrzę się w gruszkową, która mnie oczarowała.

Lubię to eksperymentowanie z herbatami.

szukała earl greya w torebkach, ale jak się mieszka w małej wsi, to się nie ma tego co się chce. A do miasta jechać mi było nie w smak. A tak mi się marzył Earl Grey. I mam, w tych parzonych herbatach wyraźnie widać, jak wiele zależy od sposobu parzenia, od długości, dodatków. Heraklitowskie "wszystko płynie" dotyczy też herbat. Nie pije się dwa razy tej samej herbaty.

Muszę się zmobilizować, zrobić to co mam do zrobienia i udać się na wieczorną przechadzkę. Mięśnie i stawy mi się zastały. Z kijkami, albo bez... jest nieco zimno, ale tym przyjemniej będzie wracać do ciepłego domu, do łóżka z termoforem, gorącej herbaty i dobrej książki.


Przeżywam aktualnie przygodę z Sokratesem, myślę i rozważam tylko filozofię. Usłyszałam słuszne pytanie, kiedy znajdę czas na pracę nad dysertacją. Dostrzegam coraz wyraźniej zasadność tego pytania. Może wyzwanie 12 dzieł filozofów w rok to tylko jedna książka miesięcznie, ale ile myślenia. Od wczoraj, dosłownie sen z powiek spędza mi intelektualizm etyczny.

Może pójdę, zająć się robotą. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz