środa, 8 stycznia 2014

Lublin, Lublin

Ponieważ wychowałam się z tej strony Sanu, a nie z innej, to zakorzeniło się we mnie przekonanie, że na wschód od Sanu nie ma nic. Serio - za każdym razem jak przejeżdżam przez most kolejowy mam wrażenie, że jadę w nicość. Jak w tej scenie w III części PoTC, ten wielki wodospad.

Jednak coraz bardziej jednak przywiązuję się do Lublina, tęsknię za nim. Dziś pojechałam po trzech tygodniach przerwy i tak mi się ciepło zrobiło na sercu. Chociaż to miasto, nie widać gwiazd, wszyscy są obcy. To nie moja wiocha. Ale też sympatyczne miasto.
Może i bym rozważała przeprowadzkę, ale... powoli moje plany osobiste kierują mnie w inne miejsce.


Dziś wracając widziałam piękny, przepiękny zachód Słońca. Nie wiem jak to się dzieje, ale ile razy bym tego zachodu nie widziała, zawsze mnie to zachwyca. Wschód też dziś był piękny, ale zachód zaparł mi dech w piersiach.

Ogólnie prawie zupełnie jestem zadowolona.
Jutro praca, przed którą może uda mi się skoczyć na basen, później chałtura, w piątek praca, później znowu chałtura i jeszcze wizyta duszpasterska. Sobota, wypadałoby skoczyć do Lublina na wykład, ale jeszcze nie wiem, bo wykład trwa półtorej godziny, a ja w pociągu spędzę cztery. Później muszę się przygotować do pracy, żeby  na całą niedzielę mieć co mówić...

Mam co robić. Na dodatek przywiozłam świetne książki. Jedną czytam i jestem JUŻ zachwycona.

Jestem taka szczęśliwa, prawie absolutnie!!

2 komentarze:

  1. Non stop śmieję się, że Lublin to stolica buraków i pszenicy, a całe lubelskie to dziki wschód, ale tak naprawdę to bardzo lubię zarówno miasto, jak i całe województwo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak jestem w Lublinie często tęsknię za moją wsią i gwiazdami, ale w domu tęsknię za Lublinem. Pokochuję to miasto stopniowo

      Usuń