sobota, 9 listopada 2013

złamane serce

Lublin...
Kolejny raz złamano moje serce, jak różdżkę Sarumana.
Wybrałam się po wejściówki na spotkanie z Myśliwskim i... nie ma. No nie ma.
Jestem niepocieszona i załamana.

Oczywiście, dzięki temu, że zostanę w domu duchowo przygotuję się do bierzmowania Siostrzenicy. Co nie zmienia faktu, że ogromnie chciałam iść na to spotkanie.

Ehhh nic to. Jakby dla równowagi dziś udało mi się kupić, dwie pożądane książki.
Jedna z nich to:

Obecnie książka jest już obklejona zakładkami, które mają ułatwić m i odnalezienie ważnych cytatów.

Słusznie czułam, że to będzie doskonała książka i warto jej szukać.


Tego Myśliwskiego mi żal...

Ehhh wracam do lektury Marka Aureliusza, najlepiej być stoikiem.

Na tym wyjeździe pozwoliłam sobie poluzować krawat filozofki-stoiczki, pozwoliłam marzeniom poszaleć. Strasznie dużo się śmiałam...
Koniec... powrót do rzeczywistości, do  rozsądku.
Wychodzę za rozsądek, z rozsądku. 
W końcu trzeba dorosnąć. Podjąć decyzję.


W życiu kobiety nadchodzi  taka chwila, gdy powinna wybrać sobie swój wiek i się go trzymać, powinna wybrać również filozofię, stanowisko, ścieżkę i zapierać się rękami i nogami.

Ja wybrałam. Nie tylko pracę i przyszłość...  

Będzie dobrze, ja nie jestem Scarlett.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz