wtorek, 5 listopada 2013

z Rodziną!

Weszłam dziś do kuchni, Rodzice namiętnie wymieniali poglądy na temat... Karnisza, myślę - byle mi nie wjechali do pokoju, ani nie zażądali mego udziału w pracach - zarobionam okrutnie. To niech robią co chcą. Ale zaintrygowało mnie jakiż to defekt, czy element karnisza budzi takie emocje, no i chciałam poudawać, że żyję w tym domu i wiem - minimalnie chociaż - co się dzieje. Zapytałam przeto:
Kasiek: A co nie tak z karniszem
Mama: Tata mówi, że trzeba zdjąć, bo nie świeci
powiem Wam, ze zgłupiałam całkowicie, wiem, że nie dosypiam, ale nie wiedziałam, że karnisze, które mamy w domu mają opcje świecenia. W Czarnobylu kupowali czy jak? Musiałam mieć dziwną minę.
Mama: Tata chce zdjąć bo nie świecą.
Kasiek: Acha, to mógł mówić wcześniej, że wie jak to naprawić, to swojego bym nie wyrzucała. To Mamuś Ty sprawdź w kuchni a ja przebiegnę w ganku sprawdzić. Co się będziemy szczypać, wszystkie naprawmy.


Po jakiejś godzince wchodzę do pokoju z rzeczonym zepsutym karniszem, który to pomysłowy Tatuś naprawiał
Mama: zobacz jak karnisz pięknie świeci
Kasiek: nie wiem, czy umiałabym włączyć, gdzie się zapala?
Mama: tam gdzie wcześniej. Ale masz Tatusia fachurę


Oczywiście chodziło o żyrandol. Można być fachurą, a się przejęzyczyć.

KURTYNA!!! ;)
Tak. naprawdę nie mam karnisza u siebie w pokoju, wbrew pozorom nie dlatego, że zajmowal miejsce na książki. Po prostu jak raz spadł, ja się przestraszyłam i zalałam klawiaturę, kosztowało mnie to trochę grosza(mam nietypową). I wkurzyłam się i wywaliłam. Bo kilka razy wcześniej też spadał, ale dzięki półkom otaczającym okno, nigdy krzywdy nie zrobił. Wyleciała i klawiatura i karnisz...


A ja siedzę i robię to czego nie powinnam, słucham smętnej muzyki i rozmyślam o problemach egzystencjalnych. Nawet nie o KS, bo chyba przechodzi.

Leje dziś okrutnie, a myślałam, że na kijki pójdę. Wczoraj zrobiłam sobie 7 km, z pyszną muzyką. Jezu - eudajmonia. Dziś się czuję zramolała, cały dzień w papierach, jutro też. Szefowa wzywa do wypisania czegoś, na WCZORAJ.
Ale dziś poczytam sobie do pierwszej, wstanę o piątej. Dlaczego nie.... W końcu to się zmieni.
Jak to usłyszałam

"jak skończysz doktorat i weźmiesz się za UCZCIWĄ robotę" :P


Kocham Ich, naprawdę. 

Trzeba kogoś kochać i wiedzieć, że ktoś nas kocha i wspiera tak naprawdę.

Jestem za to wdzięczna...
za codzienność, za powtarzanie dowcipów, wymienianie się plotami, przekomarzanki nad kawą. 
Nawet za to, jak pójdę spać gdzieś nad ranem a któreś z Nich przyjdzie o 9(no jak się pójdzie spać po drugiej to sobota o 9 to jeszcze pora spania) i dopytuje się czy żyję :P

Mam takie szczęście. Dostałam od życia i Boga tak wiele, a tak rzadko pamiętam by to docenić!!


Teraz, w tej chwili jestem szczęśliwa, zmęczona z perspektywą dobrej godziny czytania, z tymi których kocham najbardziej na świecie, obok, na wyciągnięcie głosu. 

Boże dziękuję!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz