sobota, 12 października 2013

Codzienność

Balonowe Babie Lato w Stalowej Woli dotarło do mojej Turbi :)
Balony - widok z mojego okna ;)
"Szarą codzienność dzieli od nadrealnego świata zaledwie krok, oddech, uderzenie serca."*


Kiedy byłam dzieckiem usłyszałam od mojego Taty zdanie, które wpłynęło, ukształtowało całe moje życie. "Jeśli masz coś robić byle jak, to najlepiej wcale nie rób". 
Do dziś, gdy za coś się zabieram, coś robię, brzmią mi w uszach te słowa i każą się zastanowić nad tym czy wkładam w daną czynność 200% mojego talentu i siły. 
Niestety jednocześnie byłam dzieckiem najmłodszym i zawsze byłam tak traktowana i wciąż jestem. Jako dziecko, mała Kasia, Kasiuńcia, Kationek. Ciężko się wybić w tak wyrazistej, pełnej ludzi rodzinie. Czy można być w czymś najlepszym. 

mam brzydki charakter pisma, nie umiem rysować, w porównaniu ze starszym rodzeństwem zawsze byłam kilka poziomów niżej... Czy coś robiłam dobrze? Nie wiem. Najlepiej zapamiętuję krytykę.

Moi przyjaciele zwracają uwagę, że gdy powie mi się 100 zdań, z których 99 będzie zawierało pochwałę, ja wychwycę to jedno niepochwalne, krytyczne i go się złapię. Te 99 potraktuję jako grzeczne kłamstwo. To pewnie jakiś defekt prawda? Nie powinno być się tak krytycznym. 

A ja masochistycznie uwielbiam zdania w stylu "Musicie od siebie wymagać" i wymagam do utraty tchu.

W kończącym się tygodniu przechodziłam zapalenie oskrzeli. Lekkie przeziębienie brało mnie już w środę, ale Lublin, studia, wyjazd, później niedziela i praca. Zlekceważyłam własne zdrowie w imię chorego poczucia obowiązku. W imię niezwykłej głupoty. Przecież ja zapalenie oskrzeli łapię z prędkością światła. 
A później zamiast leżeć w łóżku i łykać antybiotyk siedziałam przy biurku wertując podręczniki i kodeksy a później katując się myślą, że jestem beznadziejna, bo nie znam odpowiedzi na KAŻDE pytanie. 

Nie mam czasu dla tych, których kocham, którzy przychodzą do mnie w nadziei na zwykłą pogawędkę a ja mogę Im tylko rzucić nieprzytomne spojrzenie znad okularów i porozmawiać wtedy gdy gotuje mi się woda na kawę/herbatę. Mylą mi się dni, uciekają tygodnie a ja mam wrażenie, że wybrałam złą drogę bo robię, to co robię byle jak.
A maraton dopiero ma się rozpocząć.

I gdy patrzyłam znów na balony lecące po "moim niebie" pomyślałam sobie jak brakuje mi spokojnego spaceru. Nad San, albo na cmentarz - to już niedługo. Od poniedziałku jak sądzę wznowię spacery z kijkami. Trzeba się hartować... wierzę w skuteczność zahartowania organizmu bardziej niż w szczepionkę, na którą nalegają Bliscy, argumentując iż poprzez pracę z młodzieżą starszą i młodszą, częste podróże jestem szczególnie narażona na zainfekowanie. A ja wspominam moją ostatnią grupę, która położyła mnie z gorączką do łóżka. Zachorowałam na nią następnego dnia po zaszczepieniu się na grypę... rozumiecie przeto mój sceptycyzm.


Mam wrażenie, że nie żyję, a egzystuję. Moje życie jest w sepii, niewyraźne, spłowiałe.


Jedyne silne emocje to te do G. Mam ochotę mu łeb urwać!!

















* "Ścieżka słońca" - Lisa Kleypas

1 komentarz:

  1. Wysokie poczucie odpowiedzialności potrafi zgnębić człowieka. W moim przypadku urodzenie dziecka spowodowało wielki chaos i ogromne poczucie winy za to, że nie wywiązuje się ze wszystkich swoich obowiązków. Dopiero z upływem czasu zrozumiałam, że tak się nie da, trzeba czasem sobie "odpuścić". Wiadomo są rzeczy, których nie można traktować zbyt pobłażliwie, ale to tylko od nas zależy, jak będziemy podchodzić do tych mniej ważnych.

    OdpowiedzUsuń