środa, 29 kwietnia 2015

:]




Więc niech mię prędko chmury czarnemi
Porywa wicher nicości,
Bo już przekląłem wszystko na ziemi,
Wszystko — w aniele przeszłości.
Tam, gdzie tłum ludzi huczy, ucieka
I falą powraca ciemną,
Nic mię nie żegna, nic mię nie czeka,
Nic za mną! i nic przede mną!
J. Słowacki

Był sobie kiedyś Anteusz, lub Antajos, syn Posejdona i Gai. Był praktycznie niepokonany, gdyż dotknięcie ziemi przywracało mu siły. Tak jak Dalila znalazła sposób na Samsona, tak Herakles znalazł sposób na Anteusza podniósł go wysoko, aby nie miał dostępu do regeneracji swoich sił.

I ja jestem jak mityczny Anteusz, nie jestem nadludzko silna, ale widok zachodzącego słońca, wietrzyk niosący zapach ziemi, mojej ziemi, szmarag trawy usłanej płateczkami kwiatów opadłych z drzew, sprawia że tu się regeneruję. To jest mój Eden, moje Lorien i Valinor. W jednym. A moje wspaniałe kwitnące czereśniowe drzewko jest mi milsze niż Telperion.

Nawet w całej mojej melancholii znajduję tam ukojenie.

Klara też znajduje tu spokój:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz