niedziela, 1 lutego 2015

kwestia perspektywy

Rok temu było pięknie... biało. Szłam do sklepu w Lublinie, bo wolałam pójść na fazie, niż następnego dnia rano, gdy głowa waży tonę, a człowiek nie zasługuje na to miano. Byłam szczęśliwa, właśnie dostałam propozycję na napisanie referatu na międzynarodową konferencję. Z nieba leciały krupy śniegu, pomarańczowe światło latarni, odbijało się miliardami gwiazdek od chodnika, białego niepokalanego.
Przechodziłam przez kładkę, w dole śmigały auta. Czułam się lekko i wspaniale.
To był czas, gdy wyznacznikiem dobrego, lub złego humoru był jego uśmiech, słowo, zdanie, a zły komentarz wpędzał mnie w doła.

Gdy do tych błachych problemów przyłożyłam inne, zmalały. Wyglądają jak pudełka zapałek, przy kartonie po pralce. Zmieniła się perspektywa, zmieniła się miara...

Teraz zastanawiam się jak to możliwe, że tak długo wpływ na moje samopoczucie miał największy idiota świata i czy to nie sprawia przypadkiem, że powinnam zweryfikować zdanie o mojej własnej inteligencji.

Nie żałuję, ale wstyd mi za własną głupotę... za życie iluzją tak długo. Powiedzie - ludzka rzecz. O nie!!! Taka głupota może i jest normalna dla ludzi przeciętnych, nie wiem dlaczego akurat w ten przejaw normalności musiałam złapać się ja.


Polacy zdobyli brązowy medal w piłce ręcznej. Wg. Mamy byliby Mistrzami gdyby nie Katar.


Klara jest z nami równo dwa miesiące. Już oswojona, zadomowiona, tylko na polu jest niespotykanie ostrożna. Bury odwłok.

Nadal tęsknię i odczuwam ból straty...


Hadra w pracy przekracza wszelkie granice a ja ćwiczę cierpliwość.

Bo nie będzie miało to znaczenia, za miesiąc, rok...


1 komentarz:

  1. Cudowna kicia :)
    Dziękuję za odwiedziny i komentarz na moim blogu :)

    OdpowiedzUsuń