czwartek, 12 września 2013

1. rozmyślając

Wracałam wczoraj z Lublina.
Spotkałam Promotora, ojej nie wiedziałam, że tak się stęskniłam ;) chociaż termin spotkania znałam od piątku i stresowałam się okrutnie. Bo jednakowoż ufałam, że do połowy października się nie spotkamy face to face, ale obyło się bez wpadki.
Załatwiłam coś b a r d z o  w a ż n e g o  ale o tym może innym razem, jak wszystko załatwię i zaklepię. 
To był dobry dzień  ta środa, miałam kilka bardzo miłych spotkań i rozmów, w tym z najprzystojniejszym policjantem jakiego widziałam. A jako że, przez pół roku codziennie bywałam na komendzie to coś znaczy. U Nas w powiecie nie ma takich ślicznych, są tak samo mili. Nie bójcie się, nie byłam aresztowana. Ot zaintrygowała mnie liczba stróżów prawa na ulicach Lublina i zagaiłam rozmowę. Zresztą wczoraj fajnych ludzi poznałam. Dane mi było tez dopaść książkę Myśliwskiego, której nakład dawno się wyczerpał. Jupi!

I tak wracałam sobie tym pociągiem i patrząc w deszczowe pejzaże umykające za oknem westchnęłam sobie w duchu, że "wreszcie Panie Boże coś mi wychodzi". Natychmiast się zganiłam za takie myślenie i mówienie. Ubiegłotygodniowa lektura książki o. Witko uświadomiła mi błędy w moim rozumowaniu. Przypomniała mi o tym, że chociaż w danej chwili mój plan nie jest realizowany, czy wręcz przeciwnie wszystko zdaje się walić i psuć, a ja mam ochotę zwalić się do rowu i oddać się ślepej rozpaczy, to jednak Bóg ma dla mnie Plan, którego nie obejmuję rozumkiem, ale który jest konsekwentnie realizowany, układa się w całość. W całość, która jest dla mnie optymalna. Nie wiem dlaczego o tym zapominam. Bo tak łatwiej?

Tak jest mi smutno z pewnych powodów. Nie wychodzą mi tak jak bym chciała przedsięwzięcia do których przywiązuję dużą wagę. Zwłaszcza jedno, zwane K.S. i chociaż czasami uderzam w ścianę, na szczęście z porządnej cegły, solidnie murowaną i rzucam w przestrzeń pytanie: "Dlaczego", to gdy tylko powściągnę swoje negatywne emocje mam odpowiedź, specyficzną, ale mam. Chociaż to chwilami cholernie trudne.

Ufać i mieć nadzieję! 
Nadzieja jest jednym z ważniejszych pojęć w moim słowniku, mottem mojego życia jest "Nadzieja zawieść nie może". I tego się trzymajmy.


Dziś jestem wypłukana z energii, ale się ciesze, na ile tak czepliwy człowiek jak ja może się cieszyć. Wprawdzie już ktoś mnie wkurzył, ale co tam. Jestem zadowolona. Chociaż... nie ma w tym sukcesie mojej zasługi. O wiele łatwiej martwić się mi przychodzi porażkami. Przypisywanie sobie winy opanowałam do perfekcji. Ale czepianie się mojej osoby, wyniosłam chyba z domu :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz