niedziela, 28 września 2014

sialalalala

Kasiek, którego widzicie na fotografii, to Kasiek z trzeciego roku studiów. Daaaaawno temu. Kasiek zarywał wtedy noc, bo uczył się do egzaminu z KPA, widzicie jak pilnie, bowiem zajmował się oklejaniem Kodeksu zdjęciem Ikera. 

Kiedyś wydawało mi się, że nie mam czasu. No kurczę... na studiach, owszem zarywałam nockę, ale po egzaminie gniłam, jak zwłoki na cmentarzu. Jeszcze dwa miesiące temu, był dramat bo musiałam wstać o 6 na pociąg do Lublina. Albo bo byłam niewyspana, bo zapiło się trzy dni w Lublinie i o kurczę... wracam do domu i odsypiam.

A teraz? jak w sobotę wyszłam po 7 z domu, wróciłam do niego o 24, po to by w niedzielę wyjść z domu również po szóstej, a teraz wciąż jestem w pracy. I tak cały czas.

Ale... Kasiek który do Was pisze, jest tak filuternie uśmiechnięty, jak na zdjęciu. Kasiek cieszy się każdą nutą muzyki, której słucha patrząc na słońce "co mi rzuca z fali - ostatnie błyski". Kasiek kocha minuty przed snem, Kasiek budzi się pół godziny!!! przed budzikiem i otulam się kołderką, wsłuchuję się w ciszę i wtapiam w szarówkę. Wychodzę i atakuje mnie rześkość, rosa, świeżość...

Kasiek nie ma czasu myśleć o KS, nie ma czasu na panikę... bo po co... szkoda marnować pięknych chwil. 

W ten weekend zaczęła się moja szkoła... już trzeci rok. Kocham to miejsce. Kocham moją Ulubioną Anglistkę i Historyka. A gdy poznałąm Faceta, myślałam, że prędko się pozabijamy. A teraz. Jesteśmy zarąbistym gronem, w większości znamy się już od kilkunastu miesięcy, śmiejemy się do bólu brzucha...


z boga Sedesa, z robienia sobie dobrze. T. robi dobrze wszystkim kobietom, mi też - schował dziś kabla... R. wymyślił boga Sedesa, M. spłoszył się gdy usłyszał słowo prostytutka, Ł. wiecznie nieobecny, wyluzowany... picie herbaty, kawy, klepanie ksera, walka o projektor, wojna o przedłużacz, zapchany parking, podkradanie papieru. Żałujcie, że nie pracujecie w tej szkole : D 
Uwielbiam.


A, że do pracy wstaję jakieś dwie godziny wcześniej... trudno. Nie mam kiedy myśleć o KS, to jest niewątpliwa zaleta. 


Jestem szczęśliwa... oddycham pełną piersią, wolna, lekka i figlarna.


Ale załamuje mnie mem od WIKTORA, który dowodzi, że ludzie nie zrozumieli o co chodzi z Kotem Schordingera :P

3 komentarze:

  1. Jaka radość bije z Twoich słów:) Miło czytać tak pozytywne wpisy:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pełen optymizm, ten taki najtrudniejszy, bo codzienny - super sprawa! Też staram się ćwiczyć radość życia każdego dnia, ale i do zarwanych nocy studenckich tęsknie ;) :P

    OdpowiedzUsuń