środa, 16 kwietnia 2014

45 idą święta.

Jako dziecko uwielbiałam Boże Narodzenie, Wielkanoc jawiła mi się jako smutna, ponura.
Teraz o wiele bardziej doceniam nastrój kościoła w Wielkim Tygodniu, zwłaszcza Triduum Paschalne, to moje ulubione trzy dni w ciągu roku. Wprawdzie próżno obecnie odnaleźć atmosferę Świąt za poprzedniego śp. Proboszcza, ale wciąż szukam.
Cały rok czekam na Exultet, aczkolwiek po ubiegłorocznym występie Kanonika uważam, że lepiej będzie jak puszczę sobie na YT.
Nie wiem czy dotrę w tym roku. Złapałam jakąś kontuzję kolana, nie wiem jak i kiedy, ale dziś rano nie mogłam podnieść się z łóżka, kolano odmawia współpracy. Nie wiem czy coś wykręciłam jak wczoraj wsiadając na rower poślizgnęłam się na błocie, czy też ubiłam sobie laptopem jadąc rowerem. Nie wiem.
Dobrze, że jako rasowy pielgrzym w apteczce mam zapas bandaża, i żeli łagodzących kontuzje stawów.
Trochę się martwię bo jednak śródstopie w tej samej stopie mam rozwalone też a ortopedę olałam. tak wiem - bardzo dojrzałe...

Na szczęście większość wypieków mogę robić na siedząco. Zlecenie, które podłapałam - chałturę, też klepię na kompie, więc da się żyć... aczkolwiek dzisiejsze zakupy ledwo odbębniłam. Pchanie wózka wypchanego po brzegi przy kolanie, które się zdezintegrowało nie jest przyjemne.  No, ale chciało mi się Świąt to mam.


Od jutra pewnie czeka nas bitwa z Panią M. bo obie piec lubimy, ale Ona wstaje wcześniej i rozczynia mi to co chcę zrobić. I jest wojna. Ale obie byłyśmy u spowiedzi, więc jest szansa, że obędzie się bez udziału Policji.
Upieczemy ze trzy babki drożdżowe(drożdżowe to moja bajka od lat), sernik jeden, albo dwa(tu jest problem jak z babkami, nie lubię rodzynek i wydłubuję... więc musi być wersja bez - ale za to ze skórką), makowiec... kręcenie maku(jupi ;/) placek z jabłkami, nasze nowe odkrycie, na pewno Mama się tym zajmie. I ja w tym roku zaklepałam ciasto-krówkę.
W naszym domu nie ma tradycji mazurków, więc nie robimy. Reszta wyjdzie w praniu.
Uwielbiam piec, mogę te ciasta później rozdać, ale Święta kocham za to, że mogę rozwinąć cukiernicze żagle :P

Dalej palę woski na potęgę...

Książki, ostatnio mnie prześladuje - może z racji Świąt św. Augustyn i chociaż mam kopę recenzyjnych, to chyba wezmę się za Doktora Kościoła. Rok temu w Wielki Piątek pożyczyłam od proboszcza i się zachwyciłam, ale nie zdążyłam skończyć. Później kupiłam swój egzemplarz. Skończę...
Zwłaszcza, że nostalgia mnie chwyta, bo nigdy nie wiadomo czy to nie nasze ostatnie święta, a przecież "Stworzyłeś nas bowiem jako skierowanych ku Tobie. I niespokojne jest nasze serce, dopóki w Tobie nie spocznie"

zdjęcie sprzed jakiegoś miesiąca, może 1,5 ;)



Krucha jest ta moja wiara, taka pełna kryzysów, tak niespokojna jak chorągiewka na wietrze... może tym razem... może znowu przeżyję Zmartwychwstanie...

Niech zabrzmi Gloria, umilkną dzwony... może w ciszy i ufności znajdę siłę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz