czwartek, 29 stycznia 2015

głucho wszędzie

Tęsknota boli 
Tęsknota zabija mnie 
Tęsknota boli


Dwa miesiące i jeden dzień. Pustka, cisza, ogólne zniechęcenie. 

Świat nie rozpadł się na drobne części, czas płynie, ludzie są coraz głupsi, studenci i uczniowie leniwi. Programy w telewizji są gwałtem na gatunku homo sapiens sapiens. 

Świat się dalej kręci, robię głupie rzeczy, nie umiem ugryźć się w język wtedy kiedy trzeba(czasami), zaklnę - gdy nie powinnam. 

Nadal mam książki, papierowy azyl. Obok mnie jest inne futro, mądre, wielkie, spragnione miłości. 

Hadra jest hadrą... 

Śnieg pojawia się i znika, jak moje wolne dni, które biorę, a później przychodzę na zastępstwo, w efekcie wszystko co zaplanowałam jest rozgrzebane. A teraz zamiast odsypiać ciężki dzień(dużo głupot odwaliłam), będę czytać Miłoszewskiego, bo się wciągnęłam. 


Zbieranie książek jest moim lekiem na depresję, zobaczymy co będzie silniejsze, deprecha, czy fundamenty.

czwartek, 22 stycznia 2015

zonk

Mam w pracy TV, niestety tak się złożyło, że ktoś zalał czymś pilota, my się zorientowaliśmy, gdzieś po 2 miesiącach(bo ja np. TV nie oglądam). Ale ostatnio nie noszę do pracy lapka, zdarza mi się włączyć ten cud techniki. Jako leniwe stworzenie zwykle jak włączę jeden kanał to nie zrywam się co chwilę, tylko cały dzień roboczy jest na jednym kanale. Bo fascynacji BBC Entertiment(ile można oglądać najsłabsze ogniwo z bardzo inteligentnymi i ciętymi komentarzami?, później było TVN Style, teraz jest pora na Polsat Cafe(czy jakoś tak). Dzięki Super Niani dziękuję bogom ziemskim i podziemnym za brak wrzeszczącego potomstwa. Później leci program Trudne sprawy, WTF, ale pikuś to w porównaniu do produkcji Gwiazdy na dywaniku, widziałam chyba trzy odcinki i za każdym razem oczy mam wielkie jak sto złotych, a ręce i piersi opadają zgodnie jak w balecie synchronicznym.

Program ma formułę prostą i bliską każdej babci po 70 mieszkającej na wsi. Otóż dwie osoby - ha! dziś się przyłożyłam i posłuchałam, że ten facet to na pewno słynny Jacyków, a jak nazywa się babka dalej nie wiem, ale chyba nie chcę wiedzieć, biorąc pod uwagę jak ona się ubiera. Jak to mówią na wsi... w czymś takim wstyd gnój pójść rozrzucać. Bo, że Jacyków jest inny to n a w e t ja słyszałam. Ad rem, otóż ta para stoi i omawia ubiór gwiazd, które gdzieś tam się pokazały, a to w obiachowych włosach, a to w butach, które wyglądają jak kopyta krowy z Czarnobyla, ale wg. tych państwa są  c u d o w n e. 
U mnie coś takiego uprawiają właśnie babcie po 70, omawiają ubiór każdej osoby, która była w kościele, najwyraźniej Msza jest odpowiednikiem wyjścia celebrytów, substytutem wielkiej jakiejś gali, najwyraźniej są imprezy takie jak: rezurekcja, pasterka i Msza na cmentarzu -1-ego Listopada.

Zawsze uważałam to za stratę czasu i straszną popelinę, ale najwyraźniej ludzie, po pierwsze mają jakiś dziwny gust, lub co pewniejsze, ja jestem dziwna oraz mają tyle czasu, że nie szkoda im go na pierdoły typu: buty, torebka(czy tylko ja uważam, że sandały do płaszcza wyglądają jak kwiatek przy kożuchu?).

Serio ktoś to ogląda? Serio są ludzie dla których styl gwiazd jest wyznacznikiem? Czy ich życie skupia się na bieganiu po sklepach i kopiowaniu stylizacji?
Oglądam ten kanał dla cukiernika polskiego pochodzenia, który robi słodkie cuda. Jednak już nie wytrzymałam, wyłączyłam to w cholerę i wolałam gapić się za okno(za wiele nie widziałam bo padało).

Ciężko mi utożsamiać sę ze społeczeństwem, które poluje na takie programy, później leci bowiem jakieś show w którym kupka dziennikarzy komentuje jakieś dziwne rankingi, ja widziałam dwa, jednym były najgłośniejsze rozstania czy coś w ten deseń. Błagam!!

Nie czuję się lepsza od innych, bo i nie jest wielkim zaszczytem posiadanie IQ wyższego od ludzi pasjonujących się takimi produkcjami. O!! zapomniałam, po przyjściu do pracy zaraz, leci program o facecie, który ma 4 żony!!

Od kilku dni chodzę, uderzam głową w ścianę i zastanawiam się co z tym światem jest nie tak. 

Idę poczytać, bo otaczający mnie debilizm strasznie męczy...



czwartek, 15 stycznia 2015

ziarnko gorczycy

Zrobiłam się  zgorzkniała. Jestem wredna i złośliwa.  Nie wiem czy to początek roku, taki dziwny, niby dobry, a jednak, czy to po prostu mój charakter wreszcie osiąga wredną pełnię. 

Nawet nie znajduję ostatnio ukojenia w słowach, oglądam durne programy, słucham wielu ludzi i udaję, że ich słucham... bo ludzi których sprawy mnie obchodzą jest już tak niewiele. Garstka.  Większość osób jest mi tak doskonale obojętna, tak bardzo mi z ich powodu wszystko jedno. Już nawet  nie jest mi ich żal.
Kiedyś gdy spotykałam objaw doskonałej głupoty, byłam zaciekawiona, żałowałam ludzi dotkniętych taką okrutną przypadłością. Teraz najwyżej to wyśmieję, ale przeważnie mi wsjo radno.
O wiele bardziej przeżywam losy bohaterów fikcyjnych, albo prawdziwych, ale w książkach opisanych

Ludzie z którymi pracuję, obracam się wśród nich w większości mnie irytują, ale już lżej. Szkoda mi na nich sił i życia...

Nie poznaję siebie, aż tak złośliwa, gorzka, pyskata i obojętna. Nigdy tak nie było. Teraz jest i wszystko mi jedno, chociaż do blue monday jeszcze kilka dni...

I znowu przeklinam. Wytrzymałam 12 dni. Dzięki PeKaeSie

sobota, 3 stycznia 2015

mistyka

W moim domu pączków się nie robiło. Podobno Mama raz spróbowała i dżem Jej wyciekł, zasmrodziła się cała chaupa, pączki zjadły kury i biedny Tata(tuż po ślubie).
Mama się zraziła, pączków nie robiła.

Pączki robiła Babcia. Najleeeepsze i to nie tylko na tłusty czwartek, ale kiedy się zachciało. Np. Ja za każdym razem jak wracałam z kolonii prosiłam o zupę jarzynową(z zielonym groszkiem), placki ziemniaczane i pączki właśnie. Babcia zawsze robiła.

Ostatni raz zrobiła, jak z Siostrą i z Mamą wracałyśmy z pielgrzymki do Radomyśla. Babcia umarła i nie miał kto pączków zrobić. Mama stanowczo odmawiała. A takie domowe pączki, to nieporównywalnie lepsze od kupnych... 

Dziś pomimo zmęczenia, ciasto zagniotłam... dawno nie piekłam nic z taką radością.

Ciasto na pączki jest jedną z najwspanialszych rzeczy jakie znam, mieszanina zapachu wanilii, masła, świeżych jaj, spirytusu(żeby pączki nie piły tłuszczu), wysiłek włożony w zagniecienie ciasta.

I ta radość, że rośnie, pęcznieje, wypływa, syczy.

I odwieczny gest wykrawania pączków, jak u babci i pewnie jeszcze wcześniej. Mistyczne. 






Lubię piec, wszystko, ale ciasto na pączki jest wyjątkowe. Zarezerwowane dla rodziny, najbliższych.... pachnące... świeże.
Mniam!!



Nadal jestem zła, zgorzkniała... wredna, wiecznie wkurzona(hadra z pracy i nie tylko), ale robienie pączków wycisza i uspokaja. Na chwilę świat wraca na swój stary dobry tor. 



A wiecie po czym poznać, że się starzeję? Jak dzieckiem byłam, mogłam zjeść 11 pączków dla domowników przeznaczonych(zostawiałam trzy :P ) i jeszcze u Babci, a teraz - zjadłam trzy i czuję, że zaraz umrę. Starość...

czwartek, 1 stycznia 2015

żegnaj - czternastko

świat jest bajkowy, ale najwyżej z wyglądu
Nareszcie - skończył się 2014. Rok, który pamiętać będę przez pryzmat wielkich strat.
Z trudem odnajduję jasne strony, chociaż przecież były. Wspaniałe... oglądam zdjęcia i słyszę mój śmiech, czuję moją radość, ale perlą się też łzy.







Po pierwsze - Mela, największa strata, rozpacz tego roku. Napisałam już o tym - nie chcę wracać, nie chcę znów szukać słów, bo znajdę łzy. Tak bardzo ją kochałam, ciągle ją kocham... ciągle czuję jej ciepło. Tak brakuje mi jej ciepła, ciężaru na moim brzuchu, nogach, gdy śpię. Taka miłość jest jedna. 
2014 zabrał mi moją miłość, wiarę, zabrał coś ważnego. Wbił w serce sopel lodu. Ten z bajki...
odpłynęła do Valinoru
odeszła do Krainy Cieni


Zaginięcie i śmierć kolegi ze studiów. Mocny akcent na koniec roku. Straszny żal, ból... Nie umiem tego zaakceptować, zrozumieć. Biała ściana... dezorientacja.  Ale i nauka... żeby nie rozstawać się z kimś w gniewie. Z P. rozstałam się z ciepłem, z uśmiechem, uściskiem... nie mam sobie nic do zarzucenia... nie chcę myśleć jak czułabym się, gdybym się z Nim pożarła... Nigdy nie wiemy, jakie będzie nasze ostatnie zdanie dla drugiego człowieka, do nas należy przypilnowanie, żeby nie było to nic, czego nie zdążymy odkręcić...



Do sierpnia byłam tylko doktorantką i nauczycielką... miałam mnóstwo czasu. W sierpni zaczęłam nową pracę, która daje mi nie tylko pieniądze, ale i sporo radości, chociaż stresuje i męczy, ale coś za coś.




szampan w pracy - sylwester

Mój cudowny urlop w Nałęczowie...kilka dni kijków, muzyki, przyrody i relaksu. Zrestartowałam się. Odpoczęłam... nasyciłam oczy. Moja dusza odpoczęła. Nawet planowałam, że teraz też się wybiorę, ale Nałęczów, chociaż piękny, w zimie nie daje zbyt wiele możliwości rozrywki w zimie... 


Wracam tam, na wiosnę : )
Wakacje, szaleństwo z Siostrą, przyjaciółmi, picie, tańce, szlajanie. Radość. Piękno mojej okolicy. 









Studia... ten rok oszczędził mi stresu hospitacji, zarówno praca, jak i studia dają mi masę satysfakcji, ale i stresu. Lublin, Stalowa, studenci, uczniowie, ogromne wyzwania, jeszcze większe radości.

po egzaminie i seminarium

słynna stresogenna konferencja - ja z zapaleniem oskrzeli

dary od uczniów

Lublin o świcie

konferencja

zapalone oskrzela


Powitałam Klarę... 


Nie wiem czy jeszcze umiem kochać....

Miałam w tym roku szczęście, ale może zbyt szczodrze rozdawałam czterolistne koniczyny, bo i sporo pecha wpadło.


Ten rok był rokiem wielkich wzruszeń, wspaniałych książek, ale książkowe podsumowanie pojawi się na blogu, jak do niego dojrzeję i znajdę czas. Dużo było tych książek, jeszcze więcej czeka mnie w 2015.

Wchodzę w ten rok nowa, gorsza, bardziej zamknięta, nieufna, zimna... obojętna. 


Rodzina, przyjaciele, zamknięte grono, bardzo elitarne. Oni mają prawo do mojego czasu i uwagi. Muszę ograniczyć empatię, przestać zajmować się całym światem... 

Mam nadzieję, że dla Was P.T. Gości Zielonego Domu, ten rok będzie dobry, lepszy niż czternasty....

z Klarą zaczynamy 2015 rok, gdzieś kole 18 - w końcu wyspane