sobota, 24 maja 2014

Sen mara?

Śniło mi się, że szukaliśmy czterolistnej koniczyny, na szczęście.
Nie znaleźliśmy...
tak sobie myślę, czy to znak?
Czy raczej znakiem był budzik, który to przerwał.


Wszystko jedno - przesłanie jest jasne...

środa, 21 maja 2014

Niebo błękitne nade mną


Zobaczcie jakie dziś pięknie niebo miałam. Umyłam włosy i suszyłam je na polu, grzejąc się w Słońcu. Mama mówi, że znowu mam nos wieloletniego alkoholika.
Siedziałam, grzałam buzię i czytałam. Cudowna błogość.

Już można spacerować do nocy i jest ciepło.
Ostatnio wracając ze spaceru(około 11 w nocy) na drodze ujrzałam grupkę młodych mężczyzn. Ogarnął mnie lekki niepokój, ale przecież jestem u siebie w wiosce. Oczywiście byli to znajomi. Wracali z powodzi(najprawdopodobniej w gorzelni). Zostałam wciągnięta w spór o prawdziwości ateizmu a zakłamaniu wszelkich innych wiar. 

Wiecie jak to dyskutować z "dziabniętymi" ludźmi gdy samemu jest się trzeźwym? Kiepsko. Ale wróciłam godzinę później do domu.

Ciągle jestem niedospana po konferencyjnym maratonie, ale nie umiem sobie odmówić czytania czy oglądania do późna i delektowania się pięknem wiosny. 
Może i Lublin jest piękny, ale niebo tam ginie, gwiazd nie widzę, a zachód słońca tylko na kładce. A tutaj.... idąc po podwórku liczyłam odcienie zieleni(z miliard), kot wygrzewał się nad piwnicą, a pies w smudze słońca udawał zdechłego.


A teraz wzięło mnie na SDM. Melancholia wróciła. Dobrze, ze czytam kryminał :P

poniedziałek, 12 maja 2014

Nie muszą być widziane, żeby płynąć.

Po czterech dniach absencji wróciłam do domu. Od czwartku "bawiłam" w Lublinie, o szóstej w niedzielę, po kilku godzinach snu wyruszyłam w drogę powrotną na piękne Podkarpacie, a konkretnie do pracy, która zaczynała się o 9 ;/.

W tym czasie próbowałam wytłumaczyć Przyjaciółce motywy moich planów na życie, zdałam egzamin, odbyłam seminarium i miałam trzydniową głupawkę. Teraz spokój...

W niedzielę rano na osiedlu przyjaciółki wstawał piękny, rześki dzień, Rozwadów przywitał mnie chmurami i deszczem w powietrzu.


Dom zaś powitał mnie czymś nie do przecenienie - obiadem, i moim własnym, wąskim ale wygodnym łóżkiem. Rodziców raczej widywałam mało, bo poszłam spać...

Teraz zaś nie będę ich widziała, bowiem muszę napisać konspekt, odwalić chałturę, sprawdzić pracę ułożyć testy dla moich dzieci, a w czwartek znowu pojadę do Lublina w sumie na dwa dni.

Brakuje mi książkowego zaczytania, obecnie powtarzam sobie biografię Sisi, nie mogę wpaść w nic innego, ale nie tracę nadziei.

Słucham piosenek religijnych i rozgryzam:

Błogosławisz mi mam nowe życie w Tobie

I jest mi tak błogo i dobrze z tą iluminacją. Tak dobrze... chociaż są osoby które wyśmiewają, albo wątpią i wtedy cały mój wewnętrzny spokój szlag trafia i boję się, że włączy się przekora... Z drugiej strony z wyborami, zawsze związany jest chociaż promil niepewności... tak sądzę...



Teraz się cieszę ze zdanego egzaminu i z przeżycia seminarium.

Dodatkową traumą była wizyta w bibliotece UMCS i fakt, że nie do końca z mojej winy zalegałam z książkami, ale wtedy była abolicja, pod warunkiem przeczytania wiersza...
mi dostał się ten:





Chmury

Z opisywaniem chmur
musiałabym się bardzo śpieszyć -
już po ułamku chwili
przestają być te, zaczynają być inne.

Ich właściwością jest
nie powtarzać się nigdy
w kształtach, odcieniach, pozach i układzie.

Nie obciążone pamięcią o niczym,
unoszą się bez trudu nad faktami.

Jacy tam z nich świadkowie czegokolwiek -
natychmiast rozwiewają się na wszystkie strony.

W porównaniu z chmurami
życie wydaje się ugruntowane,
omal że trwałe i prawie że wieczne.

Przy chmurach
nawet kamień wygląda jak brat,
na którym można polegać,
a one cóż, dalekie i płoche kuzynki.

Niech sobie ludzie będą, jeśli chcą,
a potem po kolei każde z nich umiera,
im, chmurom nic do tego
wszystkiego
bardzo dziwnego.

Nad całym Twoim życiem
i moim, jeszcze nie całym,
paradują w przepychu jak paradowały.

Nie mają obowiązku razem z nami ginąć.
Nie muszą być widziane, żeby płynąć.


Piękny.... zrobił na mnie wrażenie... chociaż nie lubię czytać publicznie i nie ma znaczenia, że prowadzę zajęcia, mam wrażenia że non stop głoszę coś "ex cathedra" nie lubię czytać publicznie i ostatnio na taki wyczyn zdobyłam się w styczniu ubiegłego roku, gdy do parafii przyjechał Biskup i zmuszono mnie do czytania z ambony... Ale tym razem byłam ja i Szymborska i impresje chmur. Aczkolwiek, odnoszę wrażenie, że zachwyt przyrodą jest źle odbierany... a czy to takie anormalne, gdy wychodzę z klatki i widzę piękne niebo, posrebrzane chmury, grę kolorów i całe to piękno?

czwartek, 1 maja 2014

ehhh plany

Miałam ambitny plan. Plan nazywał się, odwalenie chałtury, przejrzenie materiałów do artykułu. Kwerenda do dysertacji.

Wczoraj praca w obejściu. Kocham wieś. Moje  małe Piździchowice, gdzie po wsi chodzi luzem dwadzieścia  krów i mówią o tym ogólnopolskie media. Mieszkanie na wsi, to nie tylko wylegiwanie się na leżaczku z piwkiem w ręku i brodzenie w kwiatach. To praca. Nawet jeśli, tak jak w moim wypadku, nie ma gospodarki, ogród, ogródek... ale siłownię i solarium za free zaliczyłam. Do pierwszej w nocy gadałam z Przyjaciółka o doktoracie(moim i Jej), o facetach(moim i jej) o tym jak irytujący bywają faceci(mój i jej), później chwilkę poczytałam i z Chopinem w uszach poszłam spać. 
Pospałam sześc godzin, wstałam, doczytałam książkę. moje Kochanie zrobiło mi kawę, i nagle niespodziewanie postanowiłam odgruzować biurka u siebie w pokojo/gabinecie/bibliotece Syf był okrutny i dwie godziny rozprawiałam się z papierami, które zalegały. Wyrzuciłam wsjo, drukowane ustawy, ordynacje, pity, zwroty, samorządowców. Wsjo. Jak mi będą potrzebne - wydrukuję nowe - aktualne. Wyrzuciłam referaty, prace uczniów. Na pamiątkę mam trzymać? Czego tam nie było...

Następnie napisałam recenzję "Wszechświat kontra Alex"(super książka) i siadłam do czytania artykułu na egzamin(oby w następną sobotę). Wbrew mym obawom na trzeźwo sobie z nim poradziłam. Ba! zastanawiam się czy filozofia to nie moja droga. Koło heurystyczne mnie zaintrygowało.

Później zadzwoniła Przyjaciółka, a ja uznałam, że dysertacja - dysertacją, artykuł - artykułem i chałtura takoż.
Że zasługuję na relax.
Wizyta na stacji benzynowej
\
I wylądowałam na polu, wśród kwiatków, które są najnowszym hoplem Tatusia. Mamusia też się roztkliwia nad nimi.(mi wystarczy mój Grima i Wojtek na oknie).

Piwo niestety wypiłam i o ile koleżanka nie da sygnału, że idziemy spotkać się z Leszkiem, lub Heńkiem, to poczytam :P

Bo jednak Desperados daje fajną banieczkę i wolę nie pisać tego artykułu DZIŚ.
Aczkolwiek mogę pożałować swej beztroski.


Wciąż popadam w zachwyty. Codziennie.
Już nie wiem, czy to dobrze, czy źle być tak nadwrażliwą.
Nic nie poradzę, że zachody słońca, dobra książka, muzyka wprawiają mnie w stan błogości.
Wtedy staję, a czuję jakbym stała na ogromnej, pustej przestrzeni, że tylko Ziemia i Niebo i ja. Rozłożyć chcę ręce i powiedzieć, wykrzyczeć... Dziękuję Ci Boże.
Dziękuję za to piękno. Piękno, które wzrusza do łez, zapiera dech w piersiach.


Nieziemski zachwyt, wszechogarniająca miłość.


Jestem szczęśliwa, błądzę, ale w swym zagubieniu wiem, że muszę dziękować...